wtorek, 25 września 2018

Rozdział II

ROZDZIAŁ II


  Zadzwonił dzwonek. Całą lekcję chciałam porozmawiać z Lysandrem i aż mnie nosiło, żeby usłyszeć ten błogosławiony dźwięk. Szybko się spakowałam i, łapiąc zdziwiony wzrok Stelli, wstałam z krzesła o mało go nie przewracając. Ale i tak, kiedy spojrzałam w stronę ławki białowłosego, jego już nie było. Czy ja na prawdę jestem tak powolna?!
- Muszę coś załatwić. Widzimy się później! - rzuciłam do siostry wybiegając z sali.
  Przystanęłam w drzwiach i rozejrzałam się na boki w poszukiwaniu białej czupryny. Kiedy w końcu dojrzałam chłopaka, właśnie znikał za drzwiami na klatkę schodową. Przecisnęłam się między uczniami wychodzącymi z sal i popędziłam w jego stronę. Zastałam go opartego o szafki, zapisującego coś w notesie. Zamyślony wyglądał tak... Ech, dlaczego on tak na mnie działa?! Jego szerokie ramiona delikatnie poruszające się w rytm oddechu i przeszywające spojrzenie dwukolorowych tęczówek sprawiały, że kolana się pode mną uginały i nie mogłam powstrzymać cichego westchnięcia zachwytu. Tak bardzo nie chciałam mu przerywać... Ale nie przyszłam tutaj, żeby się gapić. Powoli do niego podeszłam.
- Lysander? - powiedziałam opierając się o szafki obok. Oderwał wzrok od notatnika, spojrzał na mnie i lekko się uśmiechnął. - Nie chciałbyś może zjeść ze mną lunchu? - zapytałam.
- Chętnie - odparł chowając zeszycik w wewnętrznej kieszeni marynarki. - Możemy pójść do ogrodu należącego do klubu ogrodników.
- Super! - odpowiedziałam entuzjastycznie. - Prowadź, ja jeszcze nie orientuję się w tej szkole.

  Kiedy usiedliśmy na trawie pod drzewem, a Lysander przypadkiem otarł się o moje ramię, po moim ciele przeszedł lekki dreszcz. Odchrząknęłam cicho i zmieniłam pozycję na wygodniejszą, po czym wyjęłam z torebki pudełko domowych piegusek. Otworzyłam je, wzięłam jedno ciastko do ust i przysunęłam opakowanie do białowłosego.
- Co zapisujesz w notesie? - zapytałam, kiedy chłopak częstował się wypiekiem. On jednak tylko ściągnął brwi i nic nie odpowiedział. - Pytam, bo sama mam podobny, ale trochę bardziej... kolorowy - dopowiedziałam z nieśmiałym uśmiechem. - Zastanawiam się, czy używasz go do tego, co ja.
- Zapisuję w nim nowe pomysły na piosenki - odpowiedział.
- Tak myślałam - powiedziałam radośnie. - Często są tutaj organizowane takie imprezy jak wasz koncert? Przyjechałyśmy tu ze Stellą dopiero wczoraj, a już zaliczyłyśmy jedną.
- W Amorisie cały czas coś się dzieje - oznajmił Lysander unosząc kącik ust. - Ale nikt wcześniej nie mógł trafić na takie przywitanie. Koncert był pierwszym publicznym występem zespołu.
- Iris mówiła, że to jej pierwszy raz... - powiedziałam w zamyśleniu. - A ty? Już kiedyś występowałeś na scenie? Kiedy śpiewałeś, było widać, że to twoje miejsce i dobrze się tam czujesz. - mruknęłam przypominając sobie wczorajszy wieczór. To, jak pewny siebie głos białowłosego rozbrzmiewał w pomieszczeniu, a jego twarz była pełna emocji.
- Miło mi to słyszeć. A w odpowiedzi na twoje pytanie, tak, już raz występowałem - oznajmił z łagodnym uśmiechem. - Nie da się zapomnieć pierwszego wyjścia przed publikę. Ta adrenalina i uczucie, kiedy tłum wiwatuje na twoją cześć... Nie potrafię tego opisać.
- Na pewno byłeś świetny! - oświadczyłam szeroko się uśmiechając.
- Dla introwertyka było to ciężkie. Kiedy weszliśmy na scenę, zmroziło mnie jak zobaczyłem tłum ludzi. Dopiero kiedy zespół zaczął grać, udało mi się rozluźnić. Później już poszło gładko.
- Tym razem nie było po tobie widać ani grama zdenerwowania - zdziwiłam się.
- Dla reszty to był pierwszy występ. Trzeba było ich jakoś uspokoić, a pokazanie, że sam się nie denerwuję było wtedy jedynym na to sposobem. Iris miała niewiele czasu na próby, a Nataniel na ostatnią chwilę uczył się grać - wytłumaczył Lysander.
- Czekaj, czekaj... Nataniel uczył się grać od zera niedługo przed koncertem? Jak to możliwe?!
- Sam nie mam pojęcia - chłopak uśmiechnął się do mnie wesoło. - Dlaczego się tutaj przeprowadziłyście? - zapytał po krótkiej chwili.
- To jest historia na inną okazję - odpowiedziałam ze śmiechem. - Teraz jest za mało czasu na coś tak skomplikowanego... Ale na pewno kiedyś ci opowiem. Stella musi przy tym być, to też jej dotyczy.
- Rozumiem.
  Nastała chwila głuchej ciszy. Chciałam spytać, dlaczego na lekcji sprawiał wrażenie przygnębionego. To był mój cel od początku, ale wywiązała się miła pogawędka, a ja nie wiedziałam jak zacząć ten temat. Patrzyłam w ziemię próbując wymyślić coś sensownego, ale nic nie przychodziło mi do głowy.
- O co chcesz spytać? - przerwał milczenie Lysander. Czyżby mnie wyczuł? Zauważył, że się waham?
- Emm... - zaczęłam niepewnie zerkając mu w oczy. - Zauważyłam, że na lekcji byłeś jakiś taki przygnębiony... Zastanawiałam się, czy to może być coś związanego z koncertem, ale sam to wykluczyłeś.
  Chłopak lekko posmutniał i spuścił wzrok, jednak kącik jego ust nie opadł całkowicie.
- To aż tak widoczne?
- Tak ociupinkę - powiedziałam pokazując dwa milimetry między palcami i posyłając mu pocieszający uśmiech.
- Ehh, to przez Leo, mojego starszego brata... Niedawno dziewczyna z nim zerwała i nie może się pozbierać, cały czas chodzi załamany.
- Współczuję - powiedziałam przyciszonym głosem. - Na pewno się pozbiera, nie możesz się tym obciążać. To nie twoja wina.
- Tak, wiem, jednak to mój brat i nie potrafię być obojętny - białowłosy podniósł się z ziemi, po czym wyciągnął do mnie rękę, aby pomóc mi wstać. - Zaraz będzie lekcja, chodźmy już.

  Po powrocie pod salę od razu dołączyłam do Stelli, a Lysander podszedł do Kastiela. Szatynka, kiedy mnie zauważyła, schowała telefon do kieszeni i złożyła ręce na piersi patrząc na mnie. Gdy zadzwonił dzwonek rozpoczynający lekcję biologii, wszyscy uczniowie naszej klasy już czekali na nauczycielkę - osławioną panią Nadię Delanay. Podobno jest to najbardziej wredna, wymagająca nauczycielka, jaka istnieje... Ale czy może być aż tak koszmarna? Nie spotkałam jeszcze nauczyciela, z którym bym się nie dogadała. Kiedy pani Delanay jeszcze nie było, pod salę przyszedł niebieskowłosy chłopak z radosnym uśmiechem na twarzy. Rozejrzał się, a kiedy nasze spojrzenia się spotkały, od razu podszedł do mnie i Stelli.
- Cześć! To pewnie wy jesteście te nowe - powiedział głosem promieniującym radością. - Ja jestem Alexy.
- Stella. A to moja siostra Sophie - przedstawiła nas szatynka.
- Miło was poznać! - oznajmił dusząc nas w uścisku.
- Ciebie również - wydusiłam nie mogąc oddychać.
  Niebieskowłosy nas puścił, a chwilę później przyszła nauczycielka i wpuściła wszystkich do sali. Alexy ruszył za innymi.
- On jest gejem - powiedziała Stella dobitnie.
- Co?! - spytałam zaskoczona jej bezpośredniością. - A ty skąd niby to wiesz?
- Przeczucie, mam doświadczenie w tych sprawach - odpowiedziała szatynka z szyderczym uśmiechem. Że co?! Jakie doświadczenie? Czy ja o czymś nie wiem?!

  Od wczoraj starałam się wymyślić jak pocieszyć Lysandra, ale nic nie przychodziło mi do głowy. Stella postanowiła poznać mnie z resztą klasy. Kiedy ja rozmawiałam z białowłosym, ona zapoznawała się z innymi. Poprowadziła mnie do bruneta zapatrzonego w konsolę.
- Cześć Armin - zaczęła szatynka, ale chłopak na nią nie spojrzał. - Armin?!
- Eee, co? Sorki, mam ostatni level - powiedział, nie odrywając wzroku od urządzenia. - Daj mi moment.
  Stella nie należała do osób cierpliwych i od razu było po niej widać zdenerwowanie. A kiedy brunet nadal grał, westchnęła i wyrwała mu konsolę z rąk.
- Ej!
- Nie wiesz, że to niekulturalnie grać w towarzystwie? - powiedziała z szyderczym uśmiechem. - Chciałam ci przedstawić siostrę. Armin, to jest Sophie, Soph, to Armin. Idziemy dalej?
- Miło było cię poznać Armin, sorki za siostrę - powiedziałam z przepraszającym uśmiechem, kiedy Stella już ciągnęła mnie do następnej osoby.
  Chłopak odwzajemnił uśmiech i wrócił do gry. Siostra zaprowadziła mnie przed grupkę dziewczyn. Od razu poznałam Iris, rudowłosą basistkę. Resztę kojarzyłam z twarzy, ale nie miałam jeszcze okazji z nimi rozmawiać.
- Cześć, chciałam wam przedstawić siostrę - powiedziała szatynka wypychając mnie przed siebie. - To jest Sophie, a to są Kim, Melania, Violetta, Peggy i Priya, Iris już znasz.
- Hej, miło was poznać - oznajmiłam posyłając im serdeczny uśmiech.
- Ciebie też - odpowiedziała jedna z dziewczyn, błękitnooka hinduska. Jeśli dobrze nadążyłam za przedstawianiem Stelli, to miała ona na imię Priya.
- Ok, pogadamy później. Jeszcze muszę ją poznać z kilkoma osobami - wyjaśniła moja siostra wycofując się i ciągnąc mnie dalej. Pomachałam dziewczynom i przyspieszyłam kroku, żeby chwilę później stanąć przed zielonookim szatynem, którego Stella przedstawiła mi jako Kentina. Ponownie siostra nie pozwoliła mi z nim porozmawiać i po momencie szłyśmy wzdłuż korytarza.
- Gdzie teraz? - zapytałam dotrzymując jej kroku.
- Do szafek, muszę wziąć kilka rzeczy - oznajmiła.
  Kiedy byłyśmy prawie na miejscu, zauważyłam przed nami trzy dziewczyny. Skojarzyłam je. Były to Azjatka, szatynka i blondynka, które siedziały zawsze w ławkach najbliżej drzwi razem z dziewczyną o jasnobrązowych włosach i różowych końcówkach. Podeszły akurat do naszych szafek i oparły się o nie.
- Hej, możesz się przesunąć? - powiedziała Stella do blondynki.
- I co jeszcze? Musisz sobie poczekać - odparła dziewczyna oglądając swoje paznokcie.
- Muszę wziąć książki teraz, tak ciężko jest ci dupę ruszyć?
- Ty chyba nie wiesz do kogo mówisz - oznajmiła blondi ze zniesmaczoną miną.
- Może i nie wiemy kim jesteś, ale na pierwszy rzut oka wyglądasz mi na zdzirę - wtrąciłam nie mogąc się powstrzymać.
- Wyrażaj się! - zdenerwowała się Azjatka, kiedy twarz blondynki powoli przybierała czerwony kolor.
- Jak w ogóle śmiesz tak do mnie mówić?! Ze mną nie warto zadzierać! - krzyknęła dziewczyna, ale nas nie bardzo to obeszło.
- Za kogo ty się niby uważasz? - spytała Stella.
- Jestem Amber Smith. Mój ojciec jest wysoko postawionym pracownikiem Morgan Enterprises Holdings, Inc. - oznajmiła z zadziornym uśmieszkiem.
- Serio?! W tej wielkiej firmie Morgan?! - odpowiedziałam udając zachwyt, na co Amber kiwnęła głową z wyższością.
- W firmie zarządzanej przez naszego świętej pamięci tatuśka, a aktualnie przez moją mamę? - powiedziała Stella śmiejąc się szyderczo. - Stella i Sophie Morgan, miło poznać.
  Mina blondynki zrzedła, a jej przyjaciółki patrzyły na siebie zdziwione.
- Możesz się wreszcie przesunąć, czy sama mam to zrobić? - odparła zdenerwowana Stella.
  Dziewczyny wreszcie ustąpiły, a siostra mogła wziąć swoje rzeczy. Kiedy przerwa się zakończyła, od razu poszłyśmy na lekcje. Była to godzina wychowawcza z panem Pierrick'iem Savin'em. Ciepło nas powitał i rozpoczął zajęcia.

  Przysłuchiwałam się dyskusji dziewczyn na temat ich ostatniego nocowania, kiedy poczułam lekki uścisk na ramieniu. Spojrzałam za siebie i zobaczyłam łagodną twarz Lysandra. Powitał mnie ledwo zauważalnym uśmiechem.
- Mogę cię porwać na moment? - spytał.
- Jasne - odpowiedziałam z uśmiechem, po czym ruszyłam za chłopakiem jednocześnie żegnając się z dziewczynami machnięciem. Poprowadził mnie na dziedziniec, gdzie usiedliśmy na jednej z ławek.
- Czegoś potrzebujesz? - zapytałam, kiedy już przybrałam wygodną pozycję.
- Tak... Nie chciałabyś może odwiedzić mnie dzisiaj i wysłuchać nowej piosenki?
- Bardzo chętnie! - powiedziałam entuzjastycznie, już sobie wyobrażając tę wizytę, ale zaraz mój zapał przygasł. - Ale nie ruszam się nigdzie bez Stelli.
- W takim razie ona także może przyjść - odparł z ciepłym uśmiechem.
- Naprawdę? To cudownie! - ucieszyłam się i przytuliłam chłopaka. Na początku chyba nie wiedział co zrobić, ale już po chwili delikatnie mnie obejmował. Odsunęłam się i spojrzałam na jego rumianą twarz. - Kiedy możemy przyjść?
- Pasuje wam po szkole? - spytał.
- Jasne! To do zobaczenia - pożegnałam się kolejnym uściskiem, który tym razem odwzajemnił od razu, i wróciłam w podskokach do szkoły, żeby powiedzieć o wszystkim Stelli.

  Zaraz po szkole odszukałyśmy białowłosego, który poprowadził nas w stronę swojego mieszkania. Kiedy dotarliśmy na miejsce, ujrzałam niewielki sklep odzieżowy, który - jak się okazało - należał do brata Lysandra.
- Genialnie! Właśnie miałyśmy szukać sklepów z ubraniami! - oznajmiła Stella. - Możemy się rozejrzeć?
- Czujcie się jak u siebie - opowiedział ciepło białowłosy.
  Stella przejechała wzrokiem po sklepie, a kiedy jej oczy złączyły się ze spojrzeniem bruneta za ladą, wyglądała jakby jej świat się zatrzymał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz