wtorek, 24 lipca 2018

Rozdział I

ROZDZIAŁ I

  Po pogrzebie córki nieboszczyka - Stella i Sophie postanowiły zamieszkać razem, żeby nadgonić stracone lata. Spotkanie wymazało całą żałobę, co zresztą nie wymagało wysiłku. Ojciec nie był zbyt opiekuńczy względem swoich nastoletnich córek. Swoją miłość wolał okazywać za pomocą pieniędzy, których nigdy mu nie brakło, niż poświęcić im choć odrobinę uwagi. Wciąż opuszczał to jedną, to drugą, musiał utrzymywać kontakty z obiema żonami, żeby niczego nie podejrzewały. Choć trwało to dwadzieścia lat, nikt się niczego nie domyślił. Dopiero kiedy mężczyzna nieszczęśliwie zginął przygnieciony samochodem, na jaw wyszła tajemnica podwójnego życia. Nie wiadomo tylko, dlaczego ten wielki sekret ujawnił się nie prędzej niż na uroczystości pożegnalnej. Czy lekarz stwierdzający zgon był świadomy poligamii mężczyzny?

  Na podjazd niewielkiego, liliowego domku wjechał czarny Dodge Journey, w którym siedziały dwie roześmiane dziewczyny. Szatynka o niebiesko-szarych oczach wyjęła kluczyki ze stacyjki, tym samym wyłączając samochód. Niska, zielonooka blondyneczka wysiadła pośpiesznie z samochodu, a delikatny wiaterek rozwiał jej cienką, błękitną bluzkę. Zaraz po niej wysiadła druga z sióstr.
- Już nie mogę się doczekać! - oznajmiła blondynka z podekscytowaniem wymalowanym na twarzy. - Wieki projektowałam ten dom, chcę już zobaczyć efekt końcowy!
- Nie podniecaj się tak, Soph - wyśmiała ją szatynka podrzucając lśniące kluczyki od nowego pojazdu.
- Może i jest dużo mniejszy od mojego poprzedniego, ale pierwszy raz w życiu się przeprowadzam - wyszczerzyła się Sophie i otworzyła bagażnik.
  Stella pokręciła pobłażliwie głową i wyjęła swoją walizkę. Zamknęła samochód i poszła z Sophie do nowego domu.
  Od progu powitał je zapach świeżo pomalowanych ścian i nowych mebli. W przedpokoju siostry zdjęły buty i udały się na pierwsze piętro, żeby obejrzeć swoje sypialnie. Rozkład mebli był taki sam, różniły się jedynie kolorami. Sophie urządziła swój pokój w różach i szarościach, a Stella postawiła na fiolet, czerń i biel. Postanowiły rozpakować się później, więc zostawiły walizki przy łóżkach i w niemal tym samym momencie opuściły pokoje, po czym zeszły do salonu. Sophie wzięła ze sobą swojego czarnego laptopa i usadowiła się na jednym z foteli, natomiast Stella rzuciła się na sofę i włączyła telewizor.
- W naszej nowej szkole jest dzisiaj koncert! - zawołała ucieszona blondynka i zwróciła ekran laptopa w stronę siostry. - Błagam cię, powiedz, że pójdziemy! - Sophie spojrzała na Stellę maślanym wzrokiem, na co ta tylko przewróciła oczami.
- Nie chce mi się - powiedziała w końcu dobitnie.
- No proszę, proszę, proszę!
- Jeśli się zgodzę, to się zamkniesz? - spytała szatynka, a zielonooka potwierdziła skinieniem głowy. - Ehh... Niech ci będzie. O której to?
- Mmm... O dziewiętnastej się zaczyna, ale pewnie, żeby mieć miejsca z przodu, będzie trzeba być najpóźniej o wpół, więc według moich obliczeń, wliczając oczywiście dojazd, mamy około godziny na wyszykowanie się - powiedziała na jednym oddechu.
- Ty mnie malujesz - powiedziała Stella bez entuzjazmu wstając.

  Godzinne przygotowania dały zadowalające rezultaty. Dziewczęta ubrały bardzo podobne stroje. Stella miała na sobie bordową cekinową sukienkę i czarne botki na niskim obcasie, a Sophie ciemnofioletową, także cekinową stylizację, jednak ona postawiła na klasyczne, czarne szpilki. Blondynka zrobiła makijaż sobie i Stelli, najmocniej podkreślając oczy. Obydwie zostawiły rozpuszczone włosy, spinając jedynie lekko przednie pasma. Zeszły na dół i narzuciły na ramiona kurtki. Sophie - długi, grafitowy płaszczyk przewiązywany w pasie, a Stella czarną ramoneskę. Wyszły na dwór, zamykając za sobą drzwi i poszły do samochodu. Stella gratulowała sobie w duchu, że ubrała w miarę płaskie buty, dzięki czemu mogła komfortowo prowadzić swojego Dodge'a. Kiedy dojechały na miejsce, ludzie już się schodzili. Soph pospieszała szatynkę, bo koniecznie chciała zająć miejsca na przodzie. Weszły do placówki i podążyły za tłumem do piwnicy. Ciemność przebijały jedynie światła ze sceny, co bardzo ułatwiło dziewczynom dostanie się do platformy. Udało im się przebić przez ludzi i stanęły przy samym podeście. Instrumenty już czekały na zespół, jakby zimne z oczekiwania. Po kilkunastu minutach grupa muzyczna weszła na scenę i rozległy się owacje z widowni. Sophie od razu zwróciła uwagę na białowłosego chłopaka, który stanął przed mikrofonem. Oczy jej zabłysnęły, a serce zaczęło szybciej bić.
- Soph! - Stella trąciła blondynkę w ramię.
- Co? - Sophie wybudziła się zdezorientowana z transu.
- Mówiłam, że nieźle grają - powtórzyła szatynka z uśmiechem.
- Taaa... Wokalista jest cudowny - oczy dziewczyny na nowo zabłysnęły, a usta rozpłynęły się w promiennym uśmiechu.
- Ten białowłosy? Lepiej przyjrzyj się gitarzyście - szatynka spojrzała na wymienioną osobę i wygięła wargi ukazując zęby.
  Co prawda czerwonowłosy chłopak brzydki nie był, jednak nie należał do kanonu piękna Sophie. Do końca koncertu już nie rozmawiały. Jedna zatopiona w swoim świecie, druga wsłuchana w dźwięki gitary. Kiedy zespół zakończył ostatni bis, jego członkowie zeszli ze sceny. Gdy chwilę później wyszli zza kotary odgradzającej prowizoryczne kulisy od reszty pomieszczenia, wokół nich zebrał się wianuszek fanek. Nikt niestety nie zwracał uwagi na rudowłosą basistkę, stojącą zaraz obok reszty zespołu. Stelli i Sophie zrobiło się żal dziewczyny, więc od razu do niej podeszły.
- Hej, świetnie grałaś! - zaczęła Sophie, kiedy tylko zbliżyły się do rudowłosej.
- Hmm...? A, tak, dzięki - odpowiedziała basistka, zdezorientowana tym, że ktoś do niej podszedł. - Pierwszy raz występowałam na scenie, trochę się denerwuję.
- Dobrze sobie poradziłaś - powiedziała Stella. - Duże grono słuchaczy się zebrało. Jak na szkolny koncert bardzo duże.
- Tak, aż dziwne, że się wszyscy pomieścili - odpowiedziała z promiennym uśmiechem. - Chodzicie do naszej szkoły? Nigdy was nie widziałam.
- Nie... To znaczy tak, jutro idziemy pierwszy dzień, dzisiaj się wprowadziłyśmy - odpowiedziała jej Sophie.
- Fajnie, może będziemy razem w klasie - uśmiech nie schodził z twarzy rudowłosej. - Zaraz idziemy do jednej z klas świętować, może się przyłączycie?
- Bardzo chętnie, czyż nie Stell? - blondynka zwróciła się do siostry, na co ta kiwnęła głową. - A tak w ogóle, mam na imię Sophie, a to jest moja siostra Stella.
- Miło was poznać. Jestem Iris, a reszta zespołu to Kastiel, Lysander i Nataniel - przedstawiła chłopaków zajętych fankami, wskazując ich po kolei palcem.
- Iris, idziemy - zawołał rudowłosą jeden z członków zespołu.
  Dziewczyna pociągnęła siostry za sobą kierując się na schody, prowadzące na górę. Przeszły przez długi korytarz i zatrzymały się przed salą.
- Poznajcie się z ludźmi, ja zaraz wracam - mrugnęła rudowłosa do sióstr i odeszła, a Stella i Sophie weszły do klasy zaraz za chłopcami. Wewnątrz pomieszczenia znajdowało się już kilka osób. Dziewczęta podeszły do chłopaków z zespołu.
- Hej, świetnie graliście - powiedziała z uśmiechem Sophie.
- Ta, dzięki - zaczął czerwonowłosy. - Ale tak się składa, że czas dla fanów się skończył. Tutaj nie mają wstępu postronni.
- Tak się składa - powtórzyła po nim Stella. - że twoimi fankami w najmniejszym stopniu nie jesteśmy. Iris nas wpuściła, więc łaskawie obudź w sobie trochę empatii.
- Pyskata - chłopak posłał szatynce szelmowski uśmiech. - Lubię takie.
- A ja nie przepadam za dupkami - odpowiedziała mu identycznym uśmiechem. - A tym kochaniutki, wieje od ciebie na kilometr.
- Ale przecież wcześniej mówiłaś... - zaczęła mówić Sophie, ale Stell przerwała jej kopnięciem w kostkę. - Ałł!
  Reszta rozmowy minęła w miarę spokojnie. Soph zapoznała się z Lysandrem, a między nimi od razu zakwitła nić porozumienia. Stella i Kastiel nie potrafili się powstrzymać od ciągłych docinek, ale w końcu udało im się dogadać. Siostry poznały się z Natanielem, który był perkusistą zespołu. Dzięki temu dowiedziały się, że to właśnie do niego muszą zanieść wszystkie dokumenty. Później wznieśli toast za udany koncert, po czym wszyscy rozeszli się do domów.

  Następnego dnia dziewczyny wstały wcześnie, żeby zdążyć się wyszykować. Stella ubrała szary sweter i czarne spodnie, a następnie dobrała odpowiednie buty i dodatki. Sophie wzięła beżowy sweterek i zwykłe dżinsy, postawiła na wysokie buty na obcasie i poręczną torebkę. Zjadły szybkie śniadanie, po czym wyszły z domu. Wsiadły do czarnego Dodge'a i ruszyły w stronę szkoły. Tak jak zaplanowały poprzedniego dnia, poszły dać dokumenty Natanielowi. Kiedy otrzymały plany lekcji i kody do szafek, od razu poszły schować niepotrzebne przybory, żegnając się w progu z blondynem. Po odłożeniu rzeczy poszły pod wyznaczoną salę. Ku zaskoczeniu dziewcząt przed klasą stali już Lysander i Kastiel, co oznaczało, że są w jednej klasie. Stella i Sophie podeszły do nich z uśmiechami.
- Hej! - zaczęła rozpromieniona Soph, kiedy była dostatecznie blisko chłopców. - Czyli wychodzi na to, że jesteśmy razem w klasie.
- Cześć wam - przywitała się Stella, kiedy dołączyła do siostry. - Jaka jest teraz lekcja? Bo blondi tak wypruła przed siebie, że nie zdążyłam sprawdzić.
- Historia - odpowiedział krótko Kastiel, nie odrywając wzroku od czarnego zeszyciku.
- Ty się uczysz?! - zdziwiła się Stella. - To u niego normalne, czy jednak mamy się martwić?
- Nie uczę się, czytam.
- Czyli umiesz czytać... - Stell udała zamyślenie, a Kas spojrzał na nią spod byka. - Dobra, dobra, żartowałam. Co tam czytasz?
- Nie twoja sprawa.
  Kiedy Stella chciała zajrzeć do notesu, w całym korytarzu rozbrzmiał donośny dzwonek. Uczniowie weszli do sali i zajęli miejsca w ławkach. Dziewczęta zaczekały aż wszyscy usiądą, żeby wiedzieć, gdzie są wolne krzesła. Usiadły w ostatniej ławce pod oknem. Kiedy nauczyciel zaczął prowadzenie lekcji, siostry próbowały się zorientować, co aktualnie omawiają. W czasie lekcji Sophie co chwilę spoglądała ukradkiem na Lysandra. Wydał jej się przygnębiony, jednak nie wiedziała z jakiego powodu.